Poziom tego filmu okazuje się ogromną zasługą Cormaca McCarthy'ego. Coenowie potraktowali literacki pierwowzór niemal jak scenariusz. Pierwsza godzina nie różni się zupełnie od książki. Choćby jeśli chodzi o linie dialogową, która okazuje się identyczna. Tak więc poczułem się jakbym drugi raz przeczytał powieść.
Kłamstwem byłoby jednak powiedzieć że twórcy nic nie wnieśli. Gołym okiem widać iż historię potraktowano mniej poważnie. Poszczególne sceny nakręcono z pomysłem, tak by potrafiły zaskakiwać (jak zakończenie). Pojedynek na ulicy między Chigurhiem a Mossem także wygląda o niebo lepiej w filmowej wersji.
Pomijając te szczegół to jednak wierna adaptacja. I zasłużony Oscar. Patrząc na zwycięzców tej nagrody w ostatnich latach, to najbardziej zaskakujący werdykt Akademii. I w sumie dobrze, że choć raz docenili nietypowe kino.